niedziela, 22 kwietnia 2012

Urodziny brata

Wczoraj (tj. w sobote), a w zasadzie dopiero dzisiaj, miał urodziny mój brat. Brat jak brat. Po prostu dobry ziomek, taki na którego mimo tego że jest jaki jest wiem że moge liczyć. Nie widzieliśmy się już dłuższy okres czasu bo przeprowadziłem się do innego miasta. Ale jak wspomniełem o wczoraj, miała miejsce luźna posiadówa z okazji jego urodzin. Mieścina dosyć mała, troszkę się od tego odzwyczaiłem, bo teraz mieszkam w większym mieście, ale przynajmniej trochę mi się udało pospacerować po starych śmieciach gdy bywały cięższe momenty, tymbardziej że byliśmy obok miejsca w którym mieszkałem. 'Brat' jako że od południa grubiej świętował, ostatecznie zmarł ok. 23. Bezpiecznie wrócił do domu, a ja zaopatrzony w klucze od niego (gdyż to tam właśnie miałem spać, ale nie chciałem tak wcześnie wracać), zostałem na mieście bo szkoda mi było trochę odpuszczać okazji posiedzenia ze starą ekipą, z ziomkami z którymi kiedyś paliliśmy pierwsze lolki. Na prawdę pozytywnie spędziłem ten wieczór, miło wiedzieć że gdzieś jeszcze o mnie pamiętają. Od jutra znowu zapierdalanie, na szczęście zbliża się trochę wolnego.


piątek, 20 kwietnia 2012

Piątkowe wieczory

Cóż, piątek jak piątek. Przyszedł w tym tygodniu wyjątkowo szybko, szczerze powiedziawszy po kilku sprawdzianach w szkole i przy takiej ładnej pogodzie nie chciało mi się nawet iść na żadną imprezę, no ale trudno. Perspektywa zmulenia japy ze stalą ekipą oraz całą starą ekipą w jednym miejscu była całkiem kusząca. Do tego obecność mojej po przedniej miłości. Miłości? No, może zauroczenia, które dosyć długo mnie trzyma/ło. Na pierwszy rzut oka całkiem pozytywnie. Bez zgonu w moim wydaniu, co i tak w sumie z reguły mi się nie zdarza. Ale coś było nie tak. Może to przez nią? Trud z jakim się ze mną żegnała po tym co zrobiła mi parę miesięcy temu, (po tym jak po trzech miesiącach spotykań nagle mnie od siebie odstawiła, tłumacząc że raczej nie obudzi się pewnego dnia ze stwierdzeniem że mnie kocha - ok) conajmniej mnie zdziwił. Po co komu ta miłość? 6 miesięcy zapełniałem sobie pustke w sercu na zielono, i będę tak robił dalej. Ale może wyszło mi to nawet na lepsze.. Co robić z tym życiem towarzyskim?

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rzucanie fajek

No więc sprawa wygląda tak, że nie mam stażu jak co drugi teraźniejszy gimnazjalista, że pale kilka lat i wale rame dziennie, na szczęście. Zacząłem palić papierosy głównie przez imprezy i baty. W sumie od września już mogę nazwać sie palaczem, bo pół ramy dziennie to w sumie już nic specjalnego (choć wiem że to i tak nienajgorzej). W zeszłym tygodniu byłem od poniedziałku we Wrocławiu, na 2 dni. Pojechałem tam z jedną paczką papierosów i z założeniem że ma mi ona wystarczyć. Pech chciał że dzień wcześniej paliliśmy u ziomeczka na balkonie i trochę się przeziębiłem. Nic sobie co prawda z tego nie robiłem bo wolałem się rozchorować niż odpuścić Wrocław. Na miejscu jak zwykle zajebiście, udane jazdki, spoko klimat, a u kumpla który mnie nocował spontan domówka. Nie będę opisywał co się tam działo bo i tak już dośc zszedłem z tematu. No więc Wrocław mnie tym razem przerósł. 4-godzinna droga powrotna pociągiem była dla mnie strasznie ciężka. Do domu wróciłem we wtorek w nocy, na prawdę, SKRAJNIE zmęczony. Dodam że od rana bolało mnie gardło i nie paliłem fajek. Postanowiłem odpuścić sobie szkołę w środę i siedziałem w domu. Od tego czasu, (na początku nieświadome) zaczęło się moje rzucanie fajek. Pod koniec dnia wiedziałem że w czwartek pójdę do szkoły i pomyślałem że skoro cały dzień nie paliłem fajnie by było jeszcze troche wytrzymać. Równy tydzień nie było w moich ustach żadnego papierosa. Co prawda mieszanie babilonu z mezaliansem to inna sprawa, ale tego nie liczę. Dopiero tydzień później, w środę (tj. wczoraj), skusiłem się na jednego papierosa, w nagrodę że wytrzymałem tydzień. Dzisiaj niestety znowu zapaliłem, ale jestem z tego powodu na siebie zły.. Psychicznie już nie potrzebuje fajek tylko czasami mam trochę słabsze chwile. Każdemu kto chcę rzucić fajki i myśli że to nie możliwe radzę spróbować ograniczyć z dnia na dzień, to na prawdę nie kosztuje wielę, wystarczy na prawdę tego chcieć.


środa, 18 kwietnia 2012

Samotność w sieci

Pomyślałby ktoś że mając tak udane życie towarzyskie, (co prawda o miłosnym nie mog tak powiedzieć), ale mogę się czuć nieraz tak samotnie mając na około siebie tyle ludzi. Ostatnimi czasy pies jest jedyną żywą istotą którą zdaży mi się przytulić. Nawet on nie jest do końca prawdziwy, bo pewnie oczekuje za to jedzenia, ale to swoją drogą.. Ludzie z którymi spędzamy na codzień najwięcej czasu są dla nas obojętni, a my dla nich. Znaczymy dla siebie niby tak duzo, że wielcy koledzy, ziomeczki czy po prostu znajomi, a tak na prawdę gówno ich obchodzą nasze losy. Wszyscy żyjemy chwilą, tym co razem robimy w danym momencie. Nikt nie przejmuje się tym że równie dobrze zaraz możemy się pokłócić i nie odzywać się do siebie przez następne kilka miesięcy. Swoją drogą za iloma z nich sam bym zatęsknił? Najchętniej usiadło by się gdzieś z boku, odpaliło jointa i po prostu oglądało to wszystko jako bierny obserwator, niestety tak łatwo nie ma..



Pierwszy Boom Draw

Pierwsze słowa mogą wyrobić czyjąś opinie. Będę pisał tego bloga anonimowo. Nie chcę się przed nikim ukrywać, lecz znaleźć jakieś ujście własnych myśli poza głowę. Może nie znajdę szerszego grona odbiorców, ale mam nadzieję że chociaż pojedynczym osobom zdarzy się od czasu do czasu rzucić okiem na to jak postrzegam świat. Jak wyżej wspomniałem szukam ujścia własnych myśli, myślę że blog to idealna okazja wyrzucenia na świat moich poglądów, wolnych myśli czy przeżyć które niekoniecznie muszą być ze mną kojarzone - nie żebym się ich wstydził, lub coś w tym rodzaju. Po prostu to jest jakaś tego typu alternatywa. W takim razie jak już wszystko zostało wyjaśnione mogę się zabrać za pisanie.